Ty! A może by tak jeszcze raz? Już na to chyba nie stać nas. Nikt nam nie daje szans. Słomiany ogień zgasł, To nie te lata, nie ten czas. Za mało sił, za dużo słów. Przepraszam, lecz za siebie mów. Ty umiesz łgać jak z nut. Bo mnie się marzy cud. Daremne żale, próżny trud. (Ich to też czeka! Ha ha ha!)
Mam wszystko, czego może chcieć uczciwy człowiek - Światopogląd, wykształcenie, młodość, zdrowie Rodzinę, która kocha mnie, dwie, trzy kobiety Gitarę, psa i oficerskie epolety! To wszystko miało cel, i otom jest u celu Na straży pól bezkresnych strażnik (jeden z wielu) Przy lampie leżę, drzwi zamknięte, płomień drga A ja przez szpadę uczę skakać swego psa! Na drzwi się nie oglądaj, nasienie sobacze Gdzie w śniegach nocny wilka trop i zaspy po pas Skacz, jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz! Encore, encore, jeszcze raz! Za oknem posterunku nic nie dzieje się Czego bym umiał dopilnować, albo nie Dali tu stertę starych futer i człowieka Ażeby był i nie wiadomo na co czekał! Więc przypuszczenia snuję, liczę sęki w ścianach Czasem przekłuję końcem szpady karakana W oku mam błysk! (Od knota co się w lampie żarzy) Czerwony odcisk dłoni na podpartej twarzy! Na drzwi się nie oglądaj, nasienie sobacze Gdzie w śniegach nocny wilka trop i zaspy po pas Skacz, jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz! Encore, encore, jeszcze raz! Tak, jest gdzieś świat, obce języki, lecz nie tu Tu z ust dobywam głos, by rzucić rozkaz psu! Są konstelacje gwiazd i nieprzebyte drogi Ja krokiem izbę mierzę, gdy zdrętwieją nogi! I wtedy szczeka pies na ostróg moich brzęk Ze ściany rezonuje mu gitary dźwięk... Ze wspomnień pieśni, które znam, tka wątek wróżb Jak gdybym kiedyś swoje życie przeżył już... Na drzwi się nie oglądaj, nasienie sobacze Gdzie w śniegach nocny wilka trop i zaspy po pas Skacz, jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz! Encore, encore, jeszcze raz! Więc jem i śpię, pies śledzi wszystkie moje ruchy Gdy piję, powiem czasem coś, on wtedy słucha I widzę w oknie, zamiast zimy, lampę, psa I oficera, który pije tak jak ja! Nic nie ma za tą ścianą z wielkich, ciemnych belek Nad stropem nazbyt niskim, by skorzystać z szelek! Nic we mnie, prócz do świata żalu dziecięcego Tu nikt nie widzi, więc się wstydzić nie mam czego! Oczami za mną nie wódź, nasienie sobacze! Gdy piję w towarzystwie alkoholowych zmor! I nie liż mnie po rękach, gdy biję cię i - płaczę! Jeszcze raz! Jeszcze raz! Encore!
Tak, jeszcze moment chcę w Twych ramionach być. W doznaniach słodkich chwil, myśleć tak jak Ty, patrzeć tak jak Ty. Chcę usłyszeć słowa, których jeszcze nikt, nigdy nie mówił mi, nie mówił tak jak mówisz Ty . Trwa jeszcze ten czar, zmysłowych ról. Ja w pragnieniu mym, szukam Cię znów. Jest jeszcze ten sen, odnajdę Cię
Przyjdzie jeszcze taki dzień W którym wszystko jest przed nami Jeszcze się obejrzysz wstecz Śmiejąc się z tamtych łez (jeszcze raz) Zrobię wszystko to, co chcesz Kiedy zostaniemy sami By wróciło kilka szczęść Z tamtych zdjęć, naszych zdjęć Jeszcze raz Zostańmy dłużej tak By zakochany czas Od dzisiaj służył nam Następne tysiąc lat Dziewczyna, którą znam W jej oczach widzę to: Bezczelnie kocha mnie Gdy proszę: Jeszcze raz (jeszcze raz) Jeszcze raz (jeszcze raz) Pokażemy jeszcze się W mieście, które się obudzi Zakochani w sobie tak Pierwszy raz, jeszcze raz I zobaczysz w świetle dnia Zazdrość w oczach innych ludzi Że ośmielam kochać cię Pierwszy raz, jeszcze raz Jeszcze raz Zostańmy dłużej tak By zakochany czas Od dzisiaj służył nam Następne tysiąc lat (Jeszcze raz) Dziewczyna, którą znam W jej oczach widzę to: Bezczelnie kocha mnie Gdy proszę: Jeszcze raz (jeszcze raz) Jeszcze raz (jeszcze raz) Jeszcze raz (jeszcze raz) Zostańmy dłużej tak (jeszcze raz) By zakochany czas Od dzisiaj służył nam Następne tysiąc lat (Jeszcze raz) Dziewczyna, którą znam (jeszcze raz) W jej oczach widzę to: (jeszcze raz) Bezczelnie kocha mnie Gdy proszę: Jeszcze raz (jeszcze raz) Jeszcze raz (jeszcze raz) Jeszcze raz (jeszcze raz) Jeszcze razEncore, encore, jeszcze raz! Więc jem i śpię, pies śledzi wszystkie moje ruchy. Gdy piję, powiem czasem coś, on wtedy słucha. I widzę w oknie, zamiast zimy, lampę, psa I oficera, który pije tak jak ja! Nic nie ma za tą ścianą z wielkich, ciemnych belek, Nad stropem nazbyt niskim, by skorzystać z szelek! Tekst piosenki: Jeszcze raz - Defis & MiłyPan ) Teskt oryginalny: zobacz tłumaczenie › Tłumaczenie: zobacz tekst oryginalny › Jeszcze raz zatańczymy jak za dawnych latJeszcze raz w tańcu obrócimy cały nas światJeszcze raz - serce moje, twoje dłonie, o takJeszcze raz - proszę moja miła, uwierz w nas!Jak za dawnych laty pomówmyTulmy, całujmy się dziśPociesz mnie, gdy będę smutnyProszę cięJak za dawnych laty pomówmyTulmy, całujmy się dziśPociesz mnie, gdy będę smutnyProszę cięChce przypomnieć ciJak nam szybko mijały wspólne dniChce przypomnieć ciKiedy uroniłaś pierwsze ze szczęścia łzyChce przypomnieć ciJak na ucho szeptem, mówiłaś miChce przypomnieć ci ze ja nadal kocham cięJak za dawnych laty pomówmyTulmy, całujmy się dziśPociesz mnie, gdy będę smutnyProszę cięJak za dawnych laty pomówmyTulmy, całujmy się dziśPociesz mnie, gdy będę smutnyProszę cięGdy nam śpiewał Bad Boys BlueGdy nam śpiewał Bed boy tam i tuGdy nam śpiewał Bad Boys BlueWtedy aż nam brakło tchuModern Talking grał swoje słynne 'you’re myHeart, you’re my soul'Czy wszyscy już tu są?Bo my z Miłym PanemPanem Bogdanek, robimy show!Jak za dawnych laty pomówmyTulmy, całujmy się dziśPociesz mnie, gdy będę smutnyProszę cięJak za dawnych laty pomówmyTulmy, całujmy się dziśPociesz mnie, gdy będę smutnyProszę cię Brak tłumaczenia! Twoja duma zbudowała mur, tak silny Że nie mogę się przebić. Czy naprawdę nie ma szans By zacząć jeszcze raz? Gdybyśmy poszli znów Całą to drogą od początku, Spróbowałbym zmienić Rzeczy, które zabiły naszą miłość Tak, zraniłem twoją dumę, i wiem Co wtedy czułaś. Powinnaś dać mi szansę, To nie może być koniec.
W piątkowe popołudnie minęłaś tablicę z napisem 'Gdańsk' i zaczęłaś się zastanawiać, po co właściwie wsiadłaś w samochód i po co tutaj przyjechałaś. Opuściłaś kilka ważnych dla Ciebie osób, ale przez Twoją przeprowadzkę kontakt tak czy inaczej się nie urwał. Gdańsk był dla Ciebie drugim domem. Przeniosłaś się tutaj kilka lat temu na studia, zostawiając ukochane Mrągowo. Dwa lata temu obroniłaś pracę magisterską a niedługo potem znalazłaś pracę. Było idealnie - mieszkanie blisko plaży, przyjaciółki za ścianą i wolne serce. W październiku jednak uciekałaś stąd w pośpiechu, by zapomnieć. Wiadomo - nie ma jak u mamy, a Twoja mama od zawsze była dla Ciebie oparciem. Te kilka miesięcy temu przyjęła Cię ponownie pod swoje skrzydła i otoczyła opieką, jakiej w tedy potrzebowałaś. Nie mówiła, że jesteś głupia i naiwna. Nie mówiła, że wiedziała jak ta cała sytuacja się skończy. Nie wypominała Ci Twoich błędów. Po prostu była. Ukochane miasto, rodzina, przyjaciele z dzieciństwa - to pomogło Ci przestać myśleć o głupotach popełnionych w Gdańsku. Nie miałaś problemu ze znalezieniem pracy w zawodzie i wszystko zaczęło się ponownie układać. Tylko Marta często wisiała Ci na słuchawce jęcząc, że razem z Olgą tęsknią za Tobą. Dlatego postanowiłaś, że w pierwszy wolny weekend odwiedzisz swoje dziewczyny. Słońce świeciło mocno i właściwie to cieszyłaś się, że tutaj jesteś, bo będziesz mogła wyciągnąć dziewczyny na Waszą ulubioną plażę. Piwo, szum morza i ploteczki. Stukając palcami w kierownicę, w rytm melodii piosenki wygrywanej przez radio, czekałaś na zmianę świateł. Z prawej strony podjechał jakiś duży samochód, a kiedy odwróciłaś głowę w jego stronę za kierownicą zauważyłaś znajomą twarz. Patrzyłaś kilka sekund na Bartka, przypominając sobie jak mocno go polubiłaś w tak krótkim czasie. Miałaś wrażenie, że wyczuł Twoje spojrzenie na sobie i odwrócił się. Zamrugał zdziwiony i uśmiechnął się szeroko machając Ci. Odwzajemniłaś gest i ruszyłaś, bo miałaś zielone światło. Z jednej strony fajnie go było zobaczyć, z drugiej zaraz pewnie zadzwoni do kogo trzeba i wypapla, że jesteś w mieście. Nie umiał trzymać języka za zębami. Jak dobrze, że przyjechałaś na krótko. Może nigdzie go nie spotkasz. Od rana siedziałyście na plaży śmiejąc się i wygłupiając, korzystając z genialnej pogody. Nawet w przypływie totalnej głupawki przyłączyłyście się do grupki grającej w siatkówkę. Twoje umiejętności pozostawiały wiele do życzenia, ale przecież nigdy tak na prawdę nikt Cię grania nie uczył. Nawet on rok temu twierdził, że lepiej Ci idzie dopingowanie jego kolegów przed telewizorem niż odbijanie na plaży. I chociaż Ty upierałaś się by brać piłkę za każdym razem, kiedy szliście nad morze, wiedziałaś że nawet w 25% tak dobrze jak on nigdy odbijać nie będziesz. Teraz też sprawiało Ci to ogromną radość. A kiedy jeden z chłopaków rzucił tekstem, że tej wystawy to mógłby Ci pozazdrościć rozgrywający Trefla wybuchnęłaś śmiechem. Taaaak, na pewno byłby ucieszony, gdyby usłyszał że ktoś porównał Cię do niego. Cały dzień na plaży zostawił ślad w Twoim ciele w postaci lekko zaczerwienionej skóry, ale nie zamierzałaś z tego powodu zamknąć się w mieszkaniu. Wręcz przeciwnie - ruszyłyście we trójkę do Waszej ulubionej restauracji, jak w każdą sobotę kiedy mieszkałaś w Gdańsku. Usiadłyście na tarasie i czekając na swój posiłek popijałyście wino. I wszystko byłoby idealnie, gdybyś nie usłyszała męskiego śmiechu, którego właścicielem był spotkany wczoraj Bartosz. A zaraz potem drugiego... Śmiechu mężczyzny, który udawał tylko, że Cię kocha. Mężczyzny, który nawet nie zdawał sobie pewnie sprawy, że Cię skrzywdził. Tak Grzesiu, pomyślałaś, złamałeś mi serce. Olga zauważyła że spięłaś się, a uśmiech zniknął z Twojej twarzy. Na prawdę ostatnią rzeczą o jakiej marzyłaś było to, by go spotkać. Winiłaś Bartka, bo gdyby nie on, to ten drugi nie wiedziałby że przyjechałaś. Ale winiłaś też samą siebie - gdzie można Cię było złapać w sobotnie wieczory, jak nie w restauracji w Livalu? Gdybyś tylko wybrała inny lokal... Marta uniosła kpiąco brwi wbijając wzrok w osobę stojącą za Tobą. Olga zacisnęła dłoń na kieliszku. Nie chciałaś się odwracać. Nie po to uciekłaś od niego bez wyjaśnień, by teraz spojrzeć mu w oczy. - Natalka... - usłyszałaś nad głową. Wbiłaś paznokcie we wnętrze dłoni, zaciskając pięść. Złość zaczynała w Tobie buzować. - Dzięki Bartek, fajny z Ciebie kolega. - mruknęłaś zamykając oczy. - Natuś, przecież wiesz jaki on jest. - zajęczał wywołany do tablicy siatkarz. - Daj mi kilka minut, chcę z Tobą tylko porozmawiać. - Grzegorz dalej stał za Tobą. Położył dłonie na oparciu krzesła, nieznacznie dotykając Twojej skóry. Odsunęłaś się gwałtownie, jakby to rozżarzony węgiel, a nie jego palce musnęły odkryty kawałek Twojego ciała. - Gregor, strać się, ok? Nie widzisz, że ona nie chce... - odezwała się buntowniczo Olga. - Niech sama mi to powie. - przerwał jej stanowczo. - Nie zepsujesz mi tego wieczoru! - warknęłaś rzucając serwetką o talerz. Odsunęłaś brutalnie krzesło, aż podskoczył. - Rozmawiaj. - Możemy na osobności? - zapytał, a wtedy spojrzałaś na niego po raz pierwszy. Przełknęłaś głośno ślinę widząc jego idealnie niebieskie oczy. Gdyby nie to, że byłaś cholernie wściekła wyśmiałabyś to, jak zarósł. Dalej wyglądał pociągająco, tak jak wtedy kiedy pierwszy raz się spotkaliście. Otrząsnęłaś się lekko, spojrzałaś mu twardo w oczy i ruszyłaś przed siebie na promenadę. Usiadłaś na pierwszej wolnej ławce, zaplatając ręce na piersi. Po chwili znalazł się obok Ciebie, opierając łokcie o kolana. Patrzył na Ciebie lekko przekrzywiając głowę. - Czemu wyjechałaś? Bez słowa? - zapytał po cichu. - Masz czelność się jeszcze o to pytać? - prychnęłaś rozbawiona, kręcąc głową z niedowierzania. - Nati, ja na prawdę nie wiem co zrobiłem źle, czego nie zrobiłem albo co powiedziałem nie tak... Przez te wszystkie miesiące nie odzywałaś się, nie dawałaś znaku życia. Nie wiedziałem gdzie jesteś, czy jesteś cała i zdrowa. Dostawałem szału, bo się martwiłem o Ciebie! Zrozum, że wyrwałaś mi serce, kiedy tak po prostu zniknęłaś. Wyrwałaś, zdeptałaś i zostawiłaś. - głos mu zadrżał i ucichł. Poczułaś się trochę winna, bo nie myślałaś, że kiedykolwiek usłyszysz takie słowa. Przecież to nie on miał czuć się pokrzywdzony, tylko Ty. To nie Ty wymieniałaś czułe uściski i pocałunki ze swoim byłym przed jego domem, tylko on tonął w ramionach tej całej Joli, z którą zerwał zanim Cię poznał. Tylko czemu czujesz się teraz tak fatalnie? - Ja Cię dalej kocham, Nati. - szepnął spuszczając głowę. - Nie mów tak, to nie prawda. - zacisnęłaś mocno powieki. - Wróć do mnie... - Dobrze wiesz, że to nie możliwe. - przygryzłaś wargę starając się nie wybuchnąć płaczem. - Dlaczego? Powiedz mi chociaż, czemu mnie zostawiłaś? - Bo Ty podjąłeś decyzję... - Jaką niby? - ze zdziwienia aż się wyprostował. - Że wolisz ją ode mnie. - warknęłaś czując, że zaraz przestaniesz się kontrolować. To bolało. Ta cała rozmowa, jego obecność i cholerne poczucie winy, że chociaż trochę go skrzywdziłaś. Zerwałaś się z ławki, ale nie odeszłaś bo złapał Cię za nadgarstek. Wstał i spojrzał na Ciebie z góry. Chciałaś odwrócić twarz, ale ujął ją w obie dłonie zmuszając, być patrzyła mu w oczy. Oczy, z których biła niesamowita pewność siebie. - Powiedz, że mnie już nie kochasz, a dam Ci spokój. - Grzegorz... - Powiedz! - Ja... - urwałaś, nie wiedząc co masz mu tak na prawdę do powiedzenia. Dalej go kochałaś, chociaż trochę, ale starałaś się to uczucie zabić. Bezskutecznie. - Nigdy nie było innej kobiety, kiedy Ty zajmowałaś miejsce w moim sercu. Dalej tak jest, dalej kocham Ciebie. - powiedział twardo. - Mhm, jasne, widziałam jak się z nią obściskiwałeś. Ludzie, którzy ze sobą zerwali nie całują się na środku ulicy. - wypaliłaś jak z armaty. Zdezorientowany zamrugał szybko. - Co? Kiedy? - Dzień przed moim wyjazdem. - Nati, to nie tak... - uśmiechnął się krzywo gładząc Twój policzek. - A jak?! - wrzasnęłaś wyrywając mu się. - Jak do cholery? To chyba jasne?! - Jolka wyjeżdżała, chciała się tylko pożegnać. Dobrze wiesz, że nie rzucaliśmy się sobie do gardeł, tylko zachowywaliśmy się normalnie. Ile razy spotkaliśmy ją przypadkowo? Widziałaś wtedy jak jest między nami, a raczej że niczego już nie ma. Gdybyś mnie wtedy tylko zapytała powiedziałbym Ci dokładnie to samo. - I mam Ci w to uwierzyć, tak? - objęłaś drobnymi dłońmi swoje ramiona, wlepiając w niego wilgotne oczy. Zapanowała cisza. Wpatrywaliście się w siebie przez dłuższą chwilę, tylko że Ciebie coraz bardziej zżerało poczucie winy. Widziałaś rozczarowanie, zwątpienie i ból na jego twarzy. Nigdy wcześniej nie patrzył na Ciebie z takim smutkiem w oczach. Dotarło do Ciebie, że to Twoja wina. Że to Ty popełniłaś błąd, nie dając mu wtedy choćby cienia szansy wytłumaczenia tej sytuacji. Przecież on nawet nie wiedział, że widziałaś go z Jolą! Zepsułaś coś, na co oboje pracowaliście prawie rok. Coś, co nigdy więcej może się nie powtórzyć. Rozbiłaś związek, w którym było Ci tak dobrze, odrzuciłaś człowieka który dawał Ci tyle miłości, przez głupie nieporozumienie. Nastawiłaś przeciwko niemu nie tylko siebie, ale i swoje przyjaciółki i mamę. To Ty jesteś tą złą. To Ty powinnaś przepraszać, a nie on. Przygryzłaś drżącą wargę, kiedy zrezygnowany usiadł z powrotem na ławce. Odetchnął głęboko przeczesując przydługie czarne włosy. - Wrócę do dziewczyn... - powiedziałaś cicho. - Powiedz mi tylko... Czy Ty mnie w ogóle kochałaś? - zapytał unosząc wzrok. Tego było za wiele. Zrobiło Ci się gorąco, a łzy napłynęły do Twoich oczu. Odwróciłaś się, żeby nie widział jak płaczesz. Cudowny wieczór i weekend w Gdańsku przerodził się w koszmar, którego tak bardzo nie chciałaś przeżywać. - Czyli nie. - szepnął. Pociągnął nosem i warknął kilka przekleństw. - Szkoda, że zrobiłaś ze mnie idiotę. Po jaką cholerę w ogóle ciągnęłaś tę farsę, co? Bo chciałaś mieć znanego faceta? - Grzesiu, ja... Ja Cię kochałam i nadal... - Nie Natka, nie kochałaś. Jeżeli mi nie ufałaś to również mnie nie kochałaś. - przerwał Ci stanowczo. Smutek z jego twarzy zniknął, ustępując miejsca irytacji. Z zaciśniętymi ustami wstał i ruszył przed siebie. Stałaś jak wryta obserwując, miłość Twojego życia, która coraz bardziej się oddalała. Chciałaś za nim biec, rzucić mu się na szyję i przepraszać go tak długo, aż Ci wybaczy. Błagać, by pozwolił wrócić Ci do jego serca. Czułaś, że jednak nie ma na to szans. Mimo to ruszyłaś szybkim krokiem za nim, a kiedy był na wyciągnięcie ręki złapałaś go za koszulkę. - Hej, poczekaj! Stanął, ale nie odwrócił się. Przetarł twarz dłonią, a Ty westchnęłaś głęboko. - Posłuchaj mnie, proszę tylko o to. To jak zareagowałam przed chwilą mogło wyglądać źle, ale ja na prawdę coś do Ciebie czułam. Nie umiałabym być z Tobą, gdybyś nic dla mnie nie znaczył. Ja po prostu... - urwałaś, kiedy jednak odwrócił się powoli. Wpatrywałaś się w niego przez chwilę żeby go zapamiętać, bo miałaś wrażenie, że widzisz go po raz ostatni. - Przepraszam, że Cię skrzywdziłam, nie chciałam tego. Przepraszam, że wywróciłam Twój świat do góry nogami. Przepraszam za moją głupotę i... Zawsze będziesz dla mnie wyjątkową osobą, Grzesiu. - Przestań płakać. - szepnął, powoli i nieśmiało obejmując Cię ramionami. - Wybaczysz mi kiedyś? - wymamrotałaś prosto w jego tors. Nic nie odpowiedział, oparł tylko brodę o Twoją głowę i mocniej Cię do siebie przycisnął. Poczułaś się jeszcze bardziej beznadziejnie. Odsunął Cię lekko od siebie, żeby móc spojrzeć Ci w oczy. Uśmiechnął się krzywo ocierając Twoje mokre policzki, a potem pocałował w czoło. - Odwiedzaj mnie tutaj czasem, ok? - poprosił ściskając Twoje dłonie. Pokiwałaś twierdząco głową, ale co pomyślałaś, to Twoje. Teraz kiedy już wszystko między Wami skończone on znajdzie sobie kogoś, a Ty... Nie wytrzymasz widząc go z jakąś inną kobietą. Na zwykłe pożegnalne uściski z Jolą zareagowałaś gwałtownie. Teraz, kiedy cała sytuacja się wyjaśniła nie wyobrażałaś sobie, że będziesz mogła ot tak go odwiedzić i patrzeć, jak ktoś inny niż Ty ląduje w jego ramionach i dostaje całusa w policzek. Usiadłaś przy stoliku nie patrząc na dziewczyny. Wypiłaś duszkiem wino z kieliszka i poprosiłaś o dolewkę. Olga od razu zbombardowała Cię gradem pytań. Marta przyglądała się Wam lekko zszokowana. Kiedy zjawił się kelner z Twoim winem drapnęłaś je od niego i wypiłaś równie szybko co poprzednie. Poprosiłaś o kolejny kieliszek, a protestującą Olgę uciszyłaś gestem. - Natka, do cholery, ogarnij się! Co on Ci tym razem zrobił? - Raczej co ja jemu zrobiłam. - mruknęłaś. - Nie rozumiem... - On mnie kocha, ja go kocham, ale nigdy więcej ze sobą nie będziemy. A wiesz czemu? - wlepiłaś wzrok w przyjaciółkę, która skrzywiła się i spojrzała na Ciebie jak na wariatkę. - Bo widzisz Olguś, to nie jego wina, tylko moja. Gdybym dała mu wtedy tą całą sytuację wyjaśnić, nie byłoby całej spiny i bylibyśmy ze sobą. Zareagowałam zbyt gwałtownie... - Jasne, nie wmówisz mi, że nie widziałaś tego, co widziałaś! - Olga, zluzuj, nie atakuj jej. - wtrąciła się Marta. - Grzesiek nie umie kłamać. - odpowiedziałaś stanowczo upijając kolejny łyk wina. - I co teraz? - zapytały jednocześnie. - Zaczynam kolejny raz od nowa. - uśmiechnęłaś się krzywo patrząc na dziewczyny. Wzniosłaś kieliszek, jak do toastu. Stuknęłyście się szkłem i zabrałyście do jedzenia. Pomyślałaś, że Gdańsk już nigdy nie będzie dla Ciebie taki sam. W listopadowe popołudnie stoisz przed halą w Olsztynie miętoląc bilet w dłoniach. Bilet na mecz siatkówki. Upierałaś się, że dałaś sobie z nim spokój, ale to było silniejsze od Ciebie. Chciałaś go po prostu zobaczyć, a najlepiej żeby on o tym nie wiedział. Jedyną opcją był wypad na mecz, a że do Olsztyna masz blisko, postanowiłaś to wykorzystać. Obserwowałaś go na rozgrzewce i uśmiechałaś się pod nosem kiedy i on cały czas szczerzył się do kolegów. Twój uśmiech jednak zniknął, kiedy na wolnym krześle obok Ciebie usiadł Bartek. Nabawił się jakiejś kontuzji i nie załapał się do meczowej dwunastki. A chciałaś zostać niezauważona... Po wygranym przez gdańską drużynę meczu siłą zaciągnął Cię na dół. - On mi nie wybaczy, jak mu powiem, że tutaj byłaś i do niego nie przyszłaś. - Bartuś, z Ciebie to jest taki cholerny plotkarz... - westchnęłaś ciężko idąc za Gawryszewskim wzdłuż trybun. - Gregor, ogarnij się, kobietę Ci prowadzę! - miałaś ochotę zdzielić go torebką przez łeb. - Co Ty znowu odpierdalasz... - mruknął siedzący na boisku Grzegorz. Odwrócił się powoli i uniósł brwi ze zdziwienia, kiedy Cię zobaczył. Na jego zarumienione policzki wkradł się szeroki uśmiech i szybko podniósł się z parkietu. Otarł się ręcznikiem i podszedł do Ciebie. Nie odezwał się ani słowem, tylko stał i patrzył. Miałaś wrażenie, że czas się zatrzymał, a przed Tobą stoi ten Grzesiek, który prawie dwa lata temu tak samo wyglądał po każdym meczu w Gdańsku. Chciałaś go przytulić, bo tak bardzo za nim tęskniłaś, ale wiedziałaś, że nie możesz tego zrobić. - Cześć Natka, miło Cię widzieć! - wypalił mrugając wesoło jednym okiem. Przygryzłaś wargę czując te cholerne motyle w brzuchu. Nie powinnaś nic do niego czuć, a jednak... Coś pozostało. - Cześć, chciałam się tylko przywitać, bo zaraz muszę lecieć i... - urwałaś nerwowo uciekając wzrokiem. - Jasne, przecież masz swoje sprawy. Fajnie, że jednak przyszłaś do mnie. - zbliżył się odrobinkę, a Ty przyciągana jak magnesem zrobiłaś to samo. Nie mogłaś się oprzeć. Patrzyłaś mu w oczy w których dostrzegłaś wesołe iskierki. Ciekawe co on czuł? Czy też chociaż trochę za Tobą tęsknił? Czy też jeszcze odrobinę Cię kochał? Tak jak Ty jego... Pal licho, raz się żyje! Wspięłaś się na palce i szybko go pocałowałaś. Znowu zdziwiony uniósł brwi, by po chwili zaśmiać się w głos. Skrzywiłaś się zakrywając twarz dłońmi, bo poczułaś się głupio. - A podobno ludzie, którzy ze sobą zerwali nie całują się na środku ulicy. - prychnął rozbawiony. - Jesteśmy na hali, nie na ulicy... - mruknęłaś między palcami. - Chodziło mi o miejsce publiczne. - chichotając rozsunął Twoje dłonie. - Przepraszam, to był zły pomysł, żebym tu przychodziła, kiedy jeszcze coś do Ciebie czuję... Nie powinnam Cię całować. - wypaliłaś, znów uciekając wzrokiem. Unieruchomił Twój podbródek, a drugą dłonią dotknął Twojego ramienia. - Nie przepraszaj za miłość. - Jesteś pewien? - zapytałaś stojąc obok swojego samochodu. - Jak nigdy przedtem. - odpowiedział stanowczo. - Ale... - Natalka, nie zadawaj zbędnych pytań. - położył dłonie na Twoje ramiona - Tak, chcę Cię z powrotem. Tak, poczekam aż wszystko tutaj pozałatwiasz. I tak, z tym mieszkaniem to na poważnie. - Obiecuję, że nigdy więcej Ci nie ucieknę w takich głupich okolicznościach. - dotknęłaś dłonią jego zarośniętego policzka - W ogóle mi nie uciekniesz. te moje oneshoty są taaaakie miałkie, że o mamo. ale uparłam się na Grzesia, to musiałam Grzesia skończyć.Chciałbym jeszcze raz poczuć to Jeszcze raz przeżyć to Tylko z tobą Tak, tylko z tobą Chociaż raz Wieją wichry zdarzeń Stary światy ociera skroń Dziś niepokój na mniej twarzy Jutro może w dłoniach broń Chciałbym jeszcze raz poczuć to Jeszcze raz przeżyć to Choć przez chwilę Tak, choć przez chwilę Ja i ty Chciałbym
A bywa tak i tak Nie zawsze szczęście się w życiu ma Jak czegoś brak, to brak I czas się snuje od dnia do dnia A bywa też nie raz, nie dwa Że coś zapachnie jak kwiat Przeleci coś, jak nic, jak mgła I niezły już jest świat Byle było tak, że człowiek bardzo chce Byle było tak, że się nie powie nie Byle było tak, sam jeszcze nie wiem, jak Że chce się bardzo śmiać, po prostu tak Byle były sny zielone, złote dni Byle była ta, do której mówię Ty Byle było tak, jak jeszcze nigdy mi Nie było nigdy nie, nie było tak Dziewczyny, kto je zna? Pisuję do nich za listem list Spotykam je co dnia I chodzę z nimi, i nic i nic A bywa też nie raz, nie dwa Że podam którejś z nich kwiat A w oczach coś, jak nic, jak mgła I piękny już jest świat Byle było tak, że człowiek bardzo chce Byle było tak, że się nie powie nie Byle było tak, sam jeszcze nie wiem jak Że chce się bardzo śmiać, po prostu tak Byle były sny zielone, złote dni Byle była ta, do której mówię Ty Byle było tak, jak jeszcze nigdy mi Nie było nigdy nie, nie było tak La la la la la la la la la la la La la la la la la la la la la la La la la la la la la la la la la La la la la la la La la la laj La la la la la la la la la la la La la la la la la la la la la laAnd it happens so and so You are not always lucky in life If something is missing, then it is missing And time goes by from day to day And it happens more than once, not twice That something will smell like a flower Something like fog will fly by And the world is good now As long as you really wanted to As long as you wouldn't say no As long as it was, I don't know how yet That he wants to laugh a lot, just like that As long as there were green dreams, golden days As long as there was one to whom I am talking you As long as it was never before me There was never, never was Girls, who knows them? I write a letter to them after letter I meet them every day And I walk with them, and nothing and nothing And it happens more than once, not twice That I would give one of them a flower And in the eyes something like nothing, like fog And the world is already beautiful As long as you really wanted to As long as you wouldn't say no As long as it was, I don't know how yet That he wants to laugh a lot, just like that As long as there were green dreams, golden days As long as there was one to whom I am talking you As long as it was never before me There was never, never was La la la la la la la la la la la la La la la la la la la la la la la la La la la la la la la la la la la la La la la la la la La la la laj La la la la la la la la la la la la La la la la la la la la la la la
Kordian – Z TOBĄ BYĆ. August 14, 2023 DarmoMp3. Darmowe piosenki do pobrania – Kordian – Z TOBĄ BYĆ. Bezpłatna muzyka online w najlepszej jakości. Mp3 za darmo – Pobierz najnowsze hity i piosenki z Polski. Ściągnij nowości mp3, przeboje i klasyki polskiego popu, rocka i hip-hopu bez żadnych opłat i bez konieczności logowania.
Tekst piosenki: Jeszcze raz ( Let It Be) Teskt oryginalny: zobacz tłumaczenie › Tłumaczenie: zobacz tekst oryginalny › Na takim świecie żyć nam wartoGdzie jest człowiek, niebo, ptakGdzie zielone lato grzeje takGdzie w oczy chłopcówOczom dziewczątKiedy spotkań przyjdzie czasNiech tak będzie szepcząRaz po razRaz po raz, raz po razRaz po raz, raz po razNiech tak będzie szepczą Raz po razA kiedy smutek serca dotknieKiedy wszystko jest na nieWtedy wyjrzyj oknemByle gdzieJeśli drzewa miasta domyNiebem płyną Ci do gwiazdNiech tak będzie pomyślJeszcze razJeszcze raz, jeszcze razJeszcze raz, jeszcze razNiech tak będzie pomyślJeszcze razJeszcze raz, Jeszcze razJeszcze raz, jeszcze razNiech tak będzie pomyślJeszcze razOooo jeszcze raz, jeszcze razJeszcze raz, jeszcze razJeszcze raz, jeszcze razNiech tak będzie pomyślJeszcze razTam gdzie ludzie w oczy sobie patrząTam gdzie śmieją się na głosInni nawet przeklną swój losA kiedy burza przyjdzieZabić śmiech i oczu blaskNiech tak będzie krzyczcie póki czasPóki czas, póki czasPóki czas, póki czasNiech tak będzie krzyczcie póki czasPóki czas, póki czasPóki czas, póki czasNiech tak będzie krzyczcie póki czasPóki czas, póki czasPóki czas, póki czasNiech tak będzie krzyczcie póki czasOoo … póki czas, póki czas Brak tłumaczenia!
One more time. One more time. [Verse 3: Tom DeLonge & Mark Hoppus] I miss you, took time, but I admit it. It still hurts even after all these years. And I know that next time, ain't always gonna happen. I gotta say, "I love you" while we're here. [Pre-Chorus: Tom DeLonge]
Upiłam się Tobą, połową mych lat Zabrakło mi wiary, że można aż tak Fruwały motyle, godzinę czy pół Za krótko by serce obudzić ze snu Wróciłam do domu, nie sama – to fakt Ciekawa czym jeszcze zaskoczy mnie świat Czy wiesz co to znaczy, rozumiesz swój grzech? Pytała mnie mama - udałam, że śpię Cały dzień, całą noc, Myślę czy, to był błąd Mniejsza z tym, mamy czas, Zróbmy to jeszcze raz, jeszcze raz Jeszcze raz, jeszcze raz Jeszcze raz, jeszcze raz Upiłam się tobą, bez planów i gry Wisiałam w powietrzu - opadłam bez sił, Zabawne jest życie, nie każdy to wie, Kto wie, niech się życiem zabawia jak chce Cały dzień, całą noc, Myślę czy, to był błąd Mniejsza z tym, mamy czas, Zróbmy to jeszcze raz, jeszcze raz Jeszcze raz, jeszcze raz Jeszcze raz, jeszcze raz Poczuj tę chwilę, tę chwilę (poczuj) x4 Cały dzień, całą noc, Myślę czy, to był błąd Mniejsza z tym, mamy czas, Zróbmy to jeszcze raz, jeszcze raz Cały dzień, całą noc, Myślę czy, to był błąd Mniejsza z tym, mamy czas, Zróbmy to jeszcze raz, jeszcze raz Jeszcze raz, jeszcze raz Jeszcze raz, jeszcze raz Te chwilę, tę chwilę, Poczuj tę chwilę, Jeszcze raz, jeszcze raz
Autor: Bolesław Leśmian. interpretacja. Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz, Ale w innym sadzie, w innym lesie -. Może by inaczej zaszumiał nam las. Wydłużony mgłami na bezkresie. Może innych kwiatów wśród zieleni bruzd. Jęłyby się dłonie dreszczem czynne -.
Job offers Employers profiles Career center пропозиції роботи
.